listopada 03, 2020

Wyzwanie czytelnicze na ostatnie dwa miesiące roku 2020

Wyzwanie czytelnicze na ostatnie dwa miesiące roku 2020


Zostały ostatnie dwa miesiące tego niezwykłego roku 2020. Postanowiłam w jakiś sposób wykorzystać ten czas i wyzwać siebie na kilka wyzwań (jak to brzmi :D). Pierwszym z nich jest wyzwanie czytelnicze – zostało około 8,5 tygodnia tego roku, więc stwierdziłam że będę czytać po jednej książce tygodniowo – docelowo, jak się uda, to bardziej 9 niż 8, ale 8 też będzie dla mnie momentem, w którym stwierdzę, że wyzwanie się powiodło na 100%.

Muszę powiedzieć, że lubię czytać, ale w swoim życiu kieruję się raczej czytelniczymi zrywami. Jestem zbyt mocno zapatrzona w ekran komputera, a uściślając, w filmiki na YT, że często „nie mam czasu” na czytanie i wiele miesięcy może minąć, zanim sięgnę po jakąś książkę. I nie byłoby w tym nic dla mnie złego, ale zarabiam jako copywriter, czyli profesjonalnie tworzę teksty – wypadałoby więc, aby mój zasób słownictwa był na wysokim poziomie.

Co zamierzam czytać?

Fikcję – a przynajmniej w większości fikcję. Według badań przeprowadzonych na tej stronie, czytanie fikcji znacznie przyczynia się do budowania zasobu słownictwa – znacznie bardziej, niż czytanie pozycji non-fiction. A, że mi zależy na tym słownictwie i lubię beletrystykę, to z chęcią się za nią zabiorę. Mam nawet już listę pozycji, które chcę przeczytać – chociaż jeszcze nie wiem, czy będę się tej listy trzymać, bo nie bardzo lubię się ograniczać.

Co już w zasadzie ze mnie wyszło – bo po raz pierwszy w życiu czytam reportaż książkowy – 27 śmierci Toby’ego Obeda, który jest niezwykle szokującą książką, której na mojej liście nie było aż do momentu, w którym okazało się, że jest w bibliotece.

Czy coś jeszcze mogę zyskać dzięki czytaniu?

Inspiracją do powstania tego wyzwania był ten filmik: 



W którym Ali Abdal zmierza się z pytaniem: czy czytanie fikcji to strata czasu. Jedno z badań na które się powołuje to „Galaxy stress research” z 2009 z Uniwersytetu w Sussex, które wskazuje na to, że czytanie przez zaledwie 6 minut dziennie, pozwala na zredukowanie stresu nawet o 60% w ciągu dnia. To więcej niż daje słuchanie muzyki czy pójście na spacer!

A przecież w tym momencie, w którym tak wielu ludzi jest tak mocno zestresowanych, warto jest zadbać o swój poziom stresu i znacząco go obniżyć. I to zamierzam zrobić.

Nigdy wcześniej nie zwracałam znacząco uwagi na to, jak się czuję podczas czytania – chociaż oczywiście wiedziałam, że jest to dla mnie przyjemne. Dlatego też z chęcią dowiem się, jakie skutki będzie miało dla mnie to wyzwanie. Szczególnie, że wcale nie zamierzam czytać nie wiadomo, jak długich czy trudnych książek. Na liście mam pozycje od Neila Gaimana czy Terry’ego Prattcheta!

Moja lista książek

1.      Inicjały B.B. - Brigitte Bardot

2.      Nigdziebądź - Neil Gaiman

3.      Opowieść podręcznej - Margaret Atwood

4.      Los Konrada - Diana Wynne Jones

5.      Magiczna mieszanka - Diana Wynne Jones

6.      Dziwne losy Jane Eyre - Charlotte Bronte

7.      Żniwiarz. Czerwone słońce - Paulina Hendel

8.      Żniwiarz. Pusta noc - Paulina Hendel

9.      Eryk - Terry Prattchet

Dodatkowe książki to: 

Mort, 

Opowieści z Narnii, 

Samobójcy z końca świata 

27 śmierci Toby’ego Obeda.

grudnia 05, 2019

Początek

Początek


Postanowiłam zacząć pisać bloga, po raz któryś z kolei. Dawno nie pisałam niczego w sieci i w sumie, jak teraz o tym pomyślę, to nawet trochę szkoda. Niemniej jednak nowe początki zawsze są fajne, dlatego właśnie zamierzam zacząć. Chcę pisać tutaj o wszystkim, co będzie mi się wydawało słuszne do napisania. W sumie to nie jest przywitanie, bo już jeden wpis na tej stronie jest sprzed ponad półtora roku. Myślę jednak, że ponowne rozpoczęcie pisania postów tak czy siak będzie ciekawym doświadczeniem i że teraz wytrzymam dłużej, niż wytrzymywałam wcześniej. Tego życzę dziś sobie :)



A zdjęcie robione ziemniakiem na koncercie BTS z Amsterdamu, który odbył się rok temu. To o bilecie na ten koncert był poprzedni, jedyny na tej stronie wpis ^^




czerwca 03, 2018

Jak zdobyłam bilet na koncert BTS w Amsterdamie?

Jak zdobyłam bilet na koncert BTS w Amsterdamie?



Kiedy dowiedziałam się o koncercie?

O koncercie dowiedziałam się w drugiej połowie maja – albo siedemnastego, albo osiemnastego – dwa tygodnie przed startem sprzedaży biletów, która zaczynała się pierwszego czerwca. To był też moment, w którym dowiedziałam się, że w USA bilety kosztowały od 50 do 250 USD, jeszcze nie byłam jednak w stanie znaleźć informacji, ile będą kosztować bilety w Europie, więc przyjęłam, że będzie to podobna kwota.

Wstęp – moje podejście do pieniędzy.

Szastam pieniędzmi, zwłaszcza na jedzenie, a raczej na słodycze, od których ewidentnie jestem uzależniona. O ile 50 USD nie było dla mnie jakoś szczególnie wysoką kwotą, tak 250 USD, jak najbardziej, a chciałam mieć jak najlepszy bilet. Nagle jednak (serio, z dnia na dzień!) coś mi się poprzestawiało w głowie i zaczęłam ciąć wydatki właśnie na słodycze. Zamiast non stop kupować batoniki i wafelki, kupiłam najtańszy krem czekoladowy na kanapki z Intermarche i to właśnie na nim jechałam (kosztował całe 3,79zł!). Serio, wystarczyło kupić tańszy zamiennik Nutelli i już nie potrzebowałam codziennie wydawać na słodycze, bo wiedziałam, że coś jednak na mnie w domu czeka i mogę to zjeść na pysznym chlebku :D Poza tym, nie kupowałam książek, pierdół i ubrań – chociaż nie, kupiłam w lumpeksie jedne spodnie za 6 zł, ale tego zakupu nie żałuję.

Od tego momentu wiedziałam, że coś mi się w głowie poprzestawiało, co miało związek z pieniędzmi. Do tej pory, myślałam  że nie stać mnie na podróże, czy jakieś większe wydarzenia, ponieważ są one drogie. Myślałam, że kraje takie, jak Tajlandia (swoją drogą jeden z moich wielkich celów, o których teraz myślę, w sposób realny!) są poza moim zasięgiem. Do tej pory zdążyłam odpuścić wiele fajnych koncertów, ponieważ w trakcie sprzedaży biletów nie miałam pieniędzy, ponieważ wszystko przejadałam! Ale teraz wiem, że to wszystko to kwestia priorytetów i mocnego chcenia – ale takiego, które zmienia podejście „nie mam”, na „jak mogę to zdobyć?”!



Jakim cudem nazbierałam na bilet?

Musicie wiedzieć, że od samego początku zbierałam na jak najlepszy bilet, na jaki byłoby mnie stać, niezależnie od tego JAKI byłby to bilet. Oczywiście zafiksowałam się nad możliwością zdobycia pakietu VIP, który, jak się okazało, kosztował 260 euro dla koncertu w Amsterdamie, który wybrałam dla siebie, jako miejsce, w którym chcę się znaleźć. Ale 260 euro to nie wszystkie koszta, bo jeszcze dochodziło 8,55 euro za wysyłkę biletu przez pocztę (a chciałam mieć fizyczny bilet na pamiątkę!), 2,5% prowizji za użycie karty VISA, ze strony na której zamawiałam bilet i 2,8% przewalutowania ze strony polskiego banku. Razem około 300 euro. Jak więc nazbierałam na bilet, nie mając w ogóle oszczędności?

Cóż, 100 złotych oszczędności miałam. Miałam też około 200 zł na jedzenie i to właśnie od tej kwoty zaczęłam oszczędzanie – przede wszystkim, przestałam kupować drogie słodycze, które mogę jeść na potęgę.

Miałam też zlecenie (jako copywriter), którego deadline zawierał się akurat w tych dwóch tygodniach czekania na otwarcie sprzedaży biletów i drugie, którego deadline na dzień dzisiejszy jeszcze nie minął. Aha, obydwa zlecenia miałam od tego samego klienta.

Wystarczyło się zapytać, czy to drugie zlecenie mogę podzielić na dwa mniejsze, by przed 1 czerwca dostać większą wpłatę. Serio, w ten sposób znalazłam się w posiadaniu przynajmniej części pieniędzy potrzebnych na bilet VIP. Siła zadawania pytań jest ogromna. Miałam już na bilet ze środkowej półki cenowej!



CUD – czyli słowo wtrącone przez Urząd Skarbowy.

W marcu tego roku, jak chyba każdy, rozliczałam się z Urzędem Skarbowym – wyszło, że muszą mi zwrócić nadpłacony podatek. US ma na zrobienie tego 3 miesiące. U mnie minęły już 2 miesiące, a podatku nadal nie było ani widu, ani słychu. Ale jakieś dobre siły sprawiły, że podatek został do mnie wysłany akurat wtedy, gdy byłam w „potrzebie”! Miałam już na swój wymarzony bilet – nawet na ten VIP!

Jak więc widać, wystarczyło nie wydawać ogromnych sum z tych pieniędzy, które już się miało i zacząć pracować nieco wydajniej, by szybciej zyskać zapłatę!

Podsumowanie

Nie kupiłam pakietu VIP, ponieważ nie byłam w stanie. Albo te pakiety rozeszły się w ekstremalnie szybkim tempie, albo na stronie był jakiś błąd, który uniemożliwił mi ich zakup. Niemniej jednak jakiś bilet kupiłam – a mianowicie najlepszy (albo po prostu najdroższy, czy faktycznie jest najlepszy, to się dowiem w trakcie koncertu :D, mam nadzieję, że będę mieć dobry widok!) z tych zwyczajnych biletów. Zapłaciłam za niego 206,40 euro i dzięki niemu 13 października tego roku jadę do Amsterdamu na koncert BTS!

Teraz wierzę, że jak się coś bardzo chce, to można to mieć, wystarczy nie narzekać, tylko zabrać się do pracy. Przyznam szczerze, że miałam nawet pomysł, by wyprzedać swoją biblioteczkę, gdyby nie udało mi się zebrać pieniędzy, na szczęście nie musiałam tego robić. Niemniej jednak, teraz, gdy w mojej głowie coś się poprzestawiało i uważam, że stać mnie na podróże, już zaczynam zastanawiać się, gdzie pojechać, nawet jeszcze w tym roku! W końcu pieniądze ze spokojem znajdę, wystarczy, że ich nie przejem!



Copyright © S E R Y J N A , Blogger